Strony

wtorek, 28 lipca 2015

Ć-Ćwiczę cierpliwość do ciebie, kochanie! [Epilog]

-Słońce, musimy się już zbierać.- chłopak pocałował ukochaną w odsłoniętą szyję.
Dziewczyna mruknęła cicho wtulając się w mężczyznę. Wdychała jego oszołamiające perfumy. Gdy przejechał dłonią po jej plecach poczuła przyjemne ciepło. Uniosła głowę i spojrzała w jego brązowe oczy. Kochała go najmocniej na świecie. Dopiero przy nim zrozumiała czym jest prawdziwa miłość. To nie pożądanie, które kilka lat temu doprowadziło do nieoczekiwanych wydarzeń. Między nimi było coś więcej, coś więcej niż pożądanie. Miłość to czerpanie szczęścia z bliskości drugiej osoby, to drobne gesty dające poczucie spełnienia. Miłość to niegasnące uczucie, motywacja do zmiany swoich zachowań. Ją też zmieniła, złagodniała, ustablizowała swoje uczucia. To wszystko zawdzięczała jemu. Wybaczył jej mimo wszystko, pomógł się ponownie odnaleźć, zerwać z łatką "uciekającej panny młodej". Nie chciała go ponownie zranić. Była mu wdzięczna, że ją zrozumiał.
-Musimy?- zamruczała mu do ucha.
Chłopak zaśmiał się serdecznie obejmując brunetkę w talii. Kochał ją mimo wszystko to, co zrobiła. Rozumiał ją, wiedział co nią kierowało. Zraniła go ale wybaczył jej. Nie wyobrażał sobie życia bez tej pretensjonalnej, ironicznej i cholernie upartej osóbki. Była jego szczęściem, jego pierwszą i ostatnią myślą każdego dnia, jego ideałem. Był z nią aby ją kochać i chronić przed całym złem tego świata. Był z nią bo nie było innego miejsca, w którym mógłby być.
-Powinnaś być na ślubie własnej przyjaciółki.- spojrzał jej w oczy i delikatnie musnął jej wargi.
Weronika westchnęła i zapięła płaszcz. Jej chłopak był jedyną osobą, którek potrafiła ustąpić. Byli ze sobą cztery lata. Czekał na nią, gdy studiowała w USA. Ona czekała na niego, gdy wyjeżdżał na sezor reprezentacyjny. Byli zupełnie inni ale idealnie się uzupełniali. Nie miała najmniejszych wątpliwości, gdy kilka miesięcy temu zaproponował jej wspólne mieszkanie.
-Ja dobrze, że to przynajmniej niedaleko.- powiedziała chowając do torebki telefon.
Brunet zamknął drzwi i splotł swoje palce z palcami ukochanej. Po ich ciałach przeszedł dreszcz. Działali na siebie mimo tych wielu lat. Byli parą od czterech lat, nie śpieszyli się przed ołtarz. Chcieli nacieszyć się sobą. Wychodząc z wieżowca skierowali się do samochodu siatkarza. Kobieta opadła na fotelu pasażera i spojrzała na kierowcę.
-Boję się.- wyszeptała spuszczając wzrok.- Boję się, że on tam będzie.
Chłopak uniósł jej podbródek i spojrzał głęboko w szmaragdowe oczy.
-Wszystko będzie dobrze. Zawsze będę obok.- powiedział głaszcząc jej policzek.
Za to go kochała. Zawsze pomagał jej znaleźć pozytywne strony nawet w najgorszych momentach. Był jej darmowym lekiem na wszelakie smutki. Jej narkotykiem.
Uśmiechnęła się do niego delikatnie i ruszyli w stronę kościoła. Po kilkunastu minutach byli na miejscu. Wysiadła z auta, a jej pudrowa suknia powiała na wietrze. Z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej. Już za kilka miesięcy cały świat zaśnie na zimę. Poczekała na siatkarza i razem skierowali się w stronę kościoła. Zajęła miejsce niedaleko ołtarza, aby dobrze widzieć swoją przyjaciółkę. To dzięki niej zrozumiała kogo naprawdę kocha, te cztery lata temu. Była jej wdzięczna. Już dziś jej Megan wychodzi za mąż. Tyle razem przeszły. Cieszyła się, że wybranek szatynki jest rodowitym rzeszowianinem. Będą mogły się widywać na codzień. Wojtek był lekarzem, a z Megan poznali się gdy ta przyjechała odwiedzić Weronikę. Chciała dla niej kogoś wyjątkowego, a tym kimś okazał się Wojciech. Usłyszała dźwięk marsza weselnego a do kościoła weszła panna młoda. W białej jak śnieg sukni wyglądała jak anioł. Po zarumienionym policzku jej przyjaciółki spłynęła łza. Brunet spojący obok uśmiechnął się delikatnie i starł ją kciukiem.
-Megan, wygląda pięknie.- szepnęła do niego dziewczyna.
Potwierdział jej słowa skinieniem głowy. Objął brunetkę w talii i utkwił swój wzrok w młodej parze. Wyobraźnia podsunęła mu jego marzenie. Przyknął oczy i rozkoszował się chwilą.
Po hektolitrach łez szczęścia kapłan zakończył mszę ślubną, ogłaszając nowe małżeństwo. Goście wraz z nowożeńcami udali się na wesele. Wódka lała się strumieniami. Pierwszy taniec obfitował w złamany obcas panny młodej. Zakochana para siedziała przy stoliku popijając napój alkoholowy.
-Każdego dnia, dziękuję Bogu za to, że Cię mam.- zanucił graną piosenkę chłopak.
Dziewczyna zaśmiała się i wtuliła się w jego bok. Była szczęśliwa. Nagle do ich stolika podszedł mężczyzna o niebieskich oczach.
-Cześć.- powiedział niepewnie widząc w oczach bruneta złowrogie błyski.- Wera, zatańczysz?
Brunetka spojrzała na ukochanego i po chwili kiwnęła głową. Wstała z miejsca i razem z mężczyzną udała się na parkiet.
-Ładnie wyglądasz.- powiedział chłopak okręcając ją wokół siebie.
-Dziękuję.- mruknęła brunetka.- Matthew, przepraszam.
-Za co? Każdy ma prawo do miłości.- uśmiechnął się do niej pokrzepująco.
- Nie jesteś zły?- odzyskana nadzieja zajaśniała w jej oczach.
-Dzięki tobie zrozumiałem, że miłość przychodzi nieoczekiwanie.- powiedział uśmiechnięty wskazując głową na stół w głębi sali.
Weronika spojrzała we wskazane miejsce. Siedziała tam blondynka w zaawansowanej ciąży. Spojrzała w błękitne tęczówki byłego narzeczonego i zobaczyła w nich szczęście.
-Ma na imię Emily.- szepnął jej do ucha.- Zamierzamy się pobrać po narodzinach Joe.
Brunetka nie mogła powstrzymać łez. Tak bardzo bała się tego spotkania, a nie miała czego.
-Gratulacje!- uśmiechnęła się do siatkarza.
- A ty? Jesteś szczęśliwa?- zapytał gdy wracali na miejsce.
Wera spojrzała na siedzącego przy stole bruneta i skinęła głową.
Nie spodziewała się, że konfrontacja z Matt'em pójdzie tak dobrze. Kolejnym zaskoczeniem było osobne podziękowanie od panny młodej.
-Kolejną osobą, której pragnę podziękować jest moja najlepsza przyjacióła Weronika. Bez niej i jej wspaniałego charakteru, ale za to strasznie ciężkiego nie poznałabym miłości mojego życia.- spojrzała na swojego męża wznosząc toast.- Dziękuję, że zawsze przy mnie jesteś! A teraz pragnę oddać głos osobie, dla której również znaczysz wiele.
Z gromady gości, która zebrała się wokół młodycb wystąpił wysoki brunet. Podziękował za przedstawienie pannie młodej i zwrócił się w stonę gości. Odszukał wzrokiem kobietę jego życia i przemówił łamaną polszczyzną.
-Wiele musiało się wydarzyć abym zrozumiał, że bez ciebie jestem nikim. Od kiedy cię poznałem jesteś dla mnie jak powietrze. Nie wytrzymam bez ciebie. Jesteś moją definicją szczęścia. Moim światełkiem w tunelu. Wiem, że życie z tobą nie jest łatwe, ale wierzę, że dam sobie radę. Weroniko, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- przyklęknął na kolano i utkwił swoje czekoladowe oczy w dziewczynie.
Ta walcząc ze łzami podeszła do niego i przykucnęła obok.
-Tak!- rzuciła się na niego.
Goście głosno oklaskiwali nową parę. - Ale za ten ciężki charakter powinieneś oberwać.- szepnęła narzeczonemu do ucha.
Ten zaśmiał się tylko i spróbował udobruchać ją pocałunkiem.

Od autorki:
Każda bajka ma swój kres. Ale to raczej bajka nie była. Do ostaniej chwili wachałam się nad zakończeniem tej historii. Nie byłam pewna, jak Weronika. Przepraszam cały team Andersona, nie mogłam postąpić inaczej! Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować Wam wszystkich za każde wyświetlenie, każdy komentarz. Za to,że byliście.
Dziękuję <3

środa, 15 lipca 2015

Ś- Śliczna z ciebie panna młoda!

WAŻNE POD ROZDZIAŁEM
Przed lustrem stała ubrana w suknię ślubną Weronika. Jej falowane włosy zostały skręcone w loki i spięte lekko z tyłu głowy. Na szczycie lśnił diadem z długim do ziemii welonem. Atłasowa suknia ślubna o kroju syrenki opinała jej szczupłe ciało. W ręce dierżyła bukiet żółtych tulipanów- tylko jeden mężczyzna wiedział, że je uwielbia. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze a do jej oczy napłynęły łzy. Za godzinę ma wyjść za mąż a ona myśli o innym. To niedorzeczne. Jej mama zapięła na jej smukłej szyi złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie literki "M".
-Śliczna panna młoda! Moja mała córeczka wychodzi za mąż!- otarła matce łzę a sama uśmiechnęła się delikatnie.
Wreszcie zrozumiała dlaczego zgodziła się przyjąć jego oświadczyny. Z nim miała stabilizację. On gwarantował jej wszystko co potrzebowała. Wszystko co wymarzyła dla niej mama.
-Mamo, mogę zostać chwilę sama?-zapytała starając się oszukać samą siebie, że dobrze postąpiła.
-Oczywiście kochanie.-kobieta zostawiła ją samą.
Teraz nie musiała już przed nikim udawać. Pojedyńcza, słona łza płynęła po jej policzku. Popatrzyła na dziesięć żółtych tupilanów przewiązanych białą wstążką.
-Oh, Niko!-szepnęła ścierając łzę.
Młody Bułgar na zawsze będzie zajmował ważne miejsce w jej sercu.
Mimo wszystko dalej go kochała- bo przy nim po raz pierwszy poczuła co to miłość. Stop! Jej miłością jest stojący w kościele Anderson. Tak, na pewno.
-Nie oszukuj siebie.-szepnęła jej podświadomość.
Usłyszała pukanie do drzwi a po chwili w pomieszczeniu pojawił się Nowakowski.
-Trzymasz się?-zapytał podchodząc bliżej.
Przytaknęła delikatnie głową patrząc w oczy siatkarza. Wykorzystała swoje wszystkie siły do wygięcia ust w coś przypominającego uśmiech.
-Już czas. Musimy iść.- Piotrek przytulił ją i zaoferował swoje ramię, które przyjęła.
Była strasznie zdenerwowana. Już za kilka godzin będzie zupełnie inną osobą. Żoną. Nie wiedziała dokładnie czy bała się nowej roli czy może jeszcze nie zgaszonego uczucia do innego. Ale podjęła decyzję. Kochała Matt'a, inaczej niż Nikolay'a ale kochała. Stanęli z Piotrem przed kościołem. Wszysycy goście byli już w środku, przed nim stała tylko jedna osoba.
-Megan!-przywitała przyjaciółkę.-Czemu nie weszłaś?
Szatynka pokręciła głową i spojrzała z bólem w oczach na Weronikę.
-Nie chce patrzeć jak niszczysz sobie życie!
-O co ci chodzi?! Kocham Matt'a.- powiedziała dziwiąc się sobie jak łatwo przyszły jej te słowa.
-Wera, zrozum! Miłość to nie pożądanie! Miłość to coś więcej. Ale skoro twierdzisz, że go kochasz to wszystkiego dobregl na nowej drodze życia. Rób co chcesz! Ale teraz możesz jeszcze zrezygnować.
-Pleciesz głupoty!- krzynęła ze łzami w oczach panna młoda i odwróciła się na pięcie.-Piotr, idziemy.
Usłyszała słowa psalmu.
 Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. 
Przyknęła oczy czując zbierające się pod powiekami łzy. Ścisnęła mocniej bukiet tulipanów. Jak na zawołanie przed jej oczami pojawiły się wspaniałe, brązowe oczy Niko patrzące na nią z miłością po ich wspólnej nocy. Przełknęła ślinę. Nadszedł czas przysięgi.
-Ja, Matthew biorę sobie ciebię Weroniko za żoną i ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Przyjmij tę obrączkę na znam mojej miłości i wierności.-mówił siatkarz patrząc jej w oczy.
Miała ochotę się rozpłakać. Od kilku miesięcy gromadziła w sobie wszelkie emocje. Nie miała sumienia dalej ich ukrywać.
-Teraz ty.- usłyszała głos księdza a przed jej ustami pojawił się mikrofon.
Spojrzała w pełne miłości oczy Matthew, zapłakaną mamę oraz dumnego ojca. Babcia patrzyła na nią ze smutnym uśmiechem. Ona wiedziała o wszystkim. Obok niej, z podobnym wyrazem twarzy stał Piotrek z Olą. Ponownie spojrzała na swojego narzeczonego i szepnęła do mikrofonu.
-Przepraszam, Matt...Ja nie mogę.- ruszyła do drzwi wejściowych pozostawiając osłupioną rodzinę w drewnianym kościele. Zbiegając po schodach zachaczyła o coś i jej łańczuszek poleciał na ziemię. Czym prędzej zebrała go z ziemii i oceniła straty. Z literki "M" odpadła jedna nóżka tworząc pierwszą literę imienia pewnego Bułgara. Zaśmiała się przez łzy chowając zawieszkę.
Stanęła na chodniku wyczekując jakiegoś samochodu.
-Kierunek Podpromie?- usłyszała pytanie z amerykańskim akcentem.
Odwróciła głowę i ujrzała uśmiechniętą Megan.
-Meg, ja przepraszam.
-Cichutko. Mnie nie przepraszaj tylko módl się aby on ci wybaczył.-powiedziała odpalając silnik.
Kilka godzin później dotarły do Rzeszowa. Zegar wskazywał godzinę 21.00. Wybiegła i skierowała się w stonę hali. Ochroniarz chciał ją zatrzymać jednak widząc jen stan wpuścił ją na halę. Wbiegła w chwilo gdy siatkarze kończyli trening.
-Nikolay!- krzyknęła, jednak chłopak jej nie usłyszał.
Zrezygnowana wyszła z obiektu i usiadła na ławce. Chłodne powietrze owiewało jej twarz, a łzy rozmazywały staranny makijaż.
-Weronika?!
Uniosła głowę a jej zielone oczy skrzyżowały się z brązowymi.
-Niko! Ja przepraszam!- po raz kolejny wybuchnęła płaczem.
-Teraz to nic nie zmieni. Szczęścia na nowej  drodze życia.- powiedział a dziewczynę zabolał chłód jego głosu.
-Penvhev, ja cię kocham do cholery!- wykrzyczała choć stał tuż obok.- Popełniłam błąd ale nikt nie jest idealny.
-Jak mam ci uwierzyć po tym wszystkim?!- chłopak podobnie jak ona walczył z łzami.
-Nie wybiegłabym z kościoła pełnegp gości i nie jechałabym w tej sukni pięć godzin gdyby cię nie kochała. Jestem idiotką, bo myślałam, że mi wybaczysz!- spojrzała w jego oczy przepełnione bólem.
Jej serce krwawiło. Zraniła ich obu. Czuła się jak bezużyteczny śmieć. Zniszczyła im życie. A wszystko przez te cholerne emocje. Pożądanie i miłość.
-To chyba ja też jestem idiotą, bo wybaczyłem ci już dawno.- podniósł jej brodę do góry aby spojrzała mu w oczy.- Kocham cię. Rozumiesz? I nigdy nie przestanę.- powiedział i pocałował ją namiętnie.
___
Zawaliłam! To wszystko nie miało tak wyglądać, ale stało się ;c Nie chce zawieszać tego bloga, tylko zakończyć. Jeśli macie wyobraźnię wszystko sobie wymyślicie. Ale straciłam wenę dla tej historii. Prezentuję Wam ostatni rozdział przed epilogiem. Przepraszam.
Lette

niedziela, 5 lipca 2015

N- Nic między nami nie zaszło Matt!

Pierwsze promienie maltańskiego światła słonecznego zbudziły ze snu pannę Kilimowicz. Uśmiechnęła się pod nosem i otworzyła swoje zielone oczy. Delikatnie wyswobodziła się z objęć Nikolay'a, uważając aby go nie obudzić. Wczoraj obiecał, że zostanie z nią dopóki nie zaśnie, ale najwidocznie to on sam pierwszy odpłynął. Mimo, że spali na jednoosobowym łóżku nie odczuła zmęczenia. Była wdzięczna chłopakowi za to, że jest przy niej. Takich przyjaciół ze świecią szukać. Ale czy on był tylko przyjacielem? Sama nie wiedziała. Gubiła się we własnych uczuciach. Uśmiechnęła się rozkosznie na widok lekko rozchylonych warg siatkatrza. Zerknęła na zegar w telefonie i dostrzegła nową wiadomość.
Od: Matt
Treść: Masz ochotę na spacer? Tęsknię <3
Wykrzywiła usta jeszcze bardziej i wsunęła na stopy skórzane sandałki. Szybko zmieniła koszulę nocną ma letnią sukienkę i na palcach opuściła hotelowy pokój. 
Chwilę później stała już przed budynkiem i spoglądała na budzące się do życia wybrzeże. Poczuła czyjeś ręce na swoich biodrach, a znajome usta już pieściły jej szyję. Odchyliła się lekko dając chłopakowi przyzwolenie na dalsze pieszczoty. Po chwili oderwał się od szyi dziewczyny i w geście przywitania pocałował ją w policzek. Uśmiechnęła się pod nosem i złapała go za rękę prowadząc ich w stronę szumiącej wody. Matt objął ją ramieniem i wtuleni w siebie ruszyli na plażę. Usiedli na wilgnym piasku, który dawał wytchnienie od wysokich temperatur panujących na wyspie.
-Jak tam mieszkanie z Piotrkiem? Chrapał? Dało się spać?- zaśpiała się Weronika, jednak jej spojrzenie wyrażało ogromną troskę.
-Nie było najgorzej, ale wolałbym budzić się z tobą w jednym pomieszczeniu.- powiedział poważnie Anderson, na co dziewczyna lekko się zarumieniła.- A jak ten twój Bułgar?
Brunetka uderzyła siatkarza lekko e ramię za jego słowa. Doskonale rozumiała, że nie musieli pałać do siebie sympatią, ale ta pogarda doprowadzała ją do szału.
-On ma na imię Nikolay. I powiem ci, że świetnie się z nim śpi.
-Spałaś z nim?! Jak mogłaś?! Komu jeszcze się oddajesz, co?! Nie rozumiesz, że mi na tobie zależy?!- wybuch chłopaka zdziwił nawet jego samego.
-Między nami nic nie zaszło, Matt!- przytuliła go i czuła jak złość opuszcza jego ciało.- Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny. Nie spałam z nim. Rozumiesz?
Rysy chłopaka momentalnie złagodniały, a jego ręka objęła talię brunetki. Dziewczyna spojrzała mu w oczy i musnęła jego wargi. Czuła przepływającą pomiędzy nimi energię. Ich subtelne połączenia warg była pełne namiętności i pożądania. Pełne złości i tęsknoty. Weronika sama nie wiedziała, co sprawiło, że ponownie dała się ponieść. Tymczasem Matt czuł się jakby trzymał przy sobie największy skarb. Kilimowicz była jego ideałem. Pragnął jej z każdym dniem coraz bardziej i nie mógł znieść, że kręcił się przy niej Penchev. Oderwali się od siebie dysząc ze zmęczenia.
-Wracamy?- spytała zakładając za ucho kosmyk włosów.
-Chodźmy.- zgodził się mężczyzna i złapał ją za rękę.
×××
Straciłam wenę. Zawiodłam. Czuję się podle i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Kurde, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Przepraszam!
Nicol

wtorek, 26 maja 2015

A-Ambitne zadanie to coś dla mnie Niko!

Po kilku godzinach samolot wylądował na maltańskim lotnisku. Trójka siatkarzy szła strudzonym krokiem za brunetką. Jak przystało na dobrze wychowanych dwójka z nich niosła walizki dziewczyny. Jedynie jej kuzyn nie zadał sobie tego trudu. Roześmiani dotarli do hotelu. Mężczyźni wykończeni upałem opadli na recepcyjną kanapę.
-Weronika Kilimowicz, miałam zarazerwowane dwa pokoje.- poinformowała po angielsku recepcjonistkę.
Ta ubrana w mundurek podała jej dwie karty magnetyczne.
-Dwa pokoju dwuosobowe. Drugie piętro.- powiedziała z firmowym uśmiechem a mina kuzynki Nowakowskiego rzednie.
-Miał być jeden jednosobowy i jeden trzyosobowy.- mruknęła przez zaciśnięte zęby.- To musi być jakaś pomyłka.
Recepcjonistka uśmiechnęła się do niej nerwowo wklepując ponownie dane dk komputera. Kiwnęła zrezygnowana głową i oznajmiła dziewczynie, że rzeczywiście wystąpił błąd. Szalę zdenerwowania dopełnił fakt, że hotel nie posiadał wolnych trzyosobówek. Wera wzdychnęła zrezygnowana i kląc w duchu swój lot podeszła do chłopaków.
-Jest problem.- usiadła obok kuzyna, a trzy pary oczu momentalnie były w nią wlepione.- Są dwie dwójki. Losujemy?
Siatkarze kiwnęli głowami, jednak w głowach dwójki rodził się lęk. Najlepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie Kilimowicz z pokoju z Piterem, ale z drugiej strony... Brunetka wyciągnęła z kieszeni kartkę i wpisała na niej dwie liczby. Wsypała karteczki do swojego kapelusza, który jest aktualnie słomkowy i podsunęła Nikolay'owi. Bułgar lekko zdenerwowany wylosował świstek papieru z numerkiem "2". Następny jest Anderson, który ku swojemu zadowoleniu wyciągnął wcześniejszy numerek. Nowakowski wziął swoją karteczkę uśmiechając się do zarumienionej kuzynki. Pokazał kolegom wielką, tłustą jedynką. W Amerykanina wstąpiła złość. W tym momencie stało się jasne, że następne kilka dni jego przyjaciółka spędzi w towarzystwie tego głąba. Zacisnął zęby co nie uszło uwadze brunetki, która posłała mu pocieszające spojrzenie. Z olbrzymią rezerwą wstał i udał się w stronę pokoju, który jak podejrzewał był już okupowany przez Nowakowskiego. Tymczasem Weronika wraz z Bułgarem jechali windą na drugie pięro.
-Anderson nie był raczej zadowolony.- powiedział z nieukrywaną radością chłopak.
Kilimowicz wzruszyła tylko ramionami i wbiła wzrok w swoje pomalowane paznokcie u stóp.
Doskonale wiedziała, że Matthew nie był zadowolony z losowania. Ona sama miała również co do tego wątpliwości, ale patrząc na uśmiech towarzysza one momentalnie ustępowały. Sama nie rozumiała nagłych zmian w swoim zachowaniu. Przy Andersonie czuła się piękna i doceniana. Coraz częściej ich znajomość wychodziła poza strefę łóżkową, co ją bardzo cieszyło. Z kolei z Nikolay'em nigdy się nie przespała i było jej z tym dobrze. Przy każdym spotkaniu czuła się wyjątkowo, jakby spotykali się jak odizolowani od siebie kochankowie. Ale oni byli tylko przyjaciółmi. Weronika sama zaczynała powoli gubić się w swoich uczuciach do obu mężczyzn. Czasem miała tego dość, ale nie potrafiła wybrać. Postanowiła skupić się na zasłużonym wypoczynku. O uczuciach pogada z Megan jak wróci do domu. Otworzyła kartą drzwi, a jej oczom ukazał się przestronny pokój z widokiem na plażę. Od razu rzuciła się na łóżko, a chłopak zrobił po chwili to samo. Zaśmiała się a po chwili krzyknęła widząc nad sobą roześmianą twarz przyjaciela.
-Ładnie to tak?- zapytała z przekąsem wpatrując się w jego brązowe oczy.
Byli takie niepowtarzalne. Od pierwszego spotkanie za każdym razem potrafiły w nich utonąć. Tym razem z trudem powstrzymała się przed tą pokusą. Nikolay był naprawdę fantastyczną i pełną ciepła osobą. Byli w podobnym wieku i na wiele tematów mogła porozmawiać z nim niż z Amerykaninem.
-Nie gniewaj się.- zaśmiał się widząc jej naburmuszoną minę.- Kupię ci drinka.
-Trzeba było tak od razu!- wyskoczyła z łóżka, ale po chwili wróciła do poprzedniej pozycji.- Ale teraz nie mam siły. Freedom!
Niko zaśmiał się i postanowił zacząć rozpakowywać swoje ubrania. Pomiędzy bielizną a bluzami rozmawiał z Weroniką. Nie obyło się bez śmiechów i przekomarzanek. W pewnej chwili na głowie brunetki wylądowałaa bluza siatkarza. Ten najwidoczniej szukał czegoś w torbie i nie zorientował się o zagubionej odzieży. Weronika również nie zadała sobie trudu poinformowania go o tym i chytsze schowała bluzę do swojej nocnej szafki. Z radosnym uśmiechem obserwowała chłopaka. Widziała jego zarysowane mięśnie pod koszulką, z krótkim rękawem. Lubiła na niego patrzeć. Pochłonięty wykonywaną czynnością był jak zamknięty w swoim świecie. Taki spokojny, zrównoważony. Zupełnie inny niż Matthew.- szepnął głosik w jej głowie, a ona niechętnie przyznała mu rację.
-Skończyłem.- oznajmił jej Nikolay siadając na jej łóżku.
-Oczekujesz braw?- zapytała ironicznie przeczesując włosy.
-Nie bądź wredna.- skwitował posyłając jej lekko smutne spojrzenie.
Jego wzrok momentalnie podziałał na dziewczynę. Zawstydziła się i zagryzła wargę.
-Przepraszam.- mruknęła.- Gramy w pytania?
Chłopak po chwili namysłu kiwnął głową, a kąciki jego ust poszybowały na zajmowane wcześniej miejsce. Grali już dobre kilka godzin dowiadując się o sobie coraz więcej. Jednak pewne pytania zburzyło cały radosny nastrój.
-Mam pytanie, ale nie wiem czy podołasz.- uśmiechnął się zdenerwowany Bułgar.
To pytanie korciło go już od dłuższego czasu, ale nie chciał nim psuć relacji z dziewczyną.
-Ambitne zadanie to coś dla mnie Niko!- Wera nie dała za wygraną i zmierzwiła mu włosy.
-Nie wiem od czego zacząć...-jąkał się chłopak, ale wiedział, że nie ma już odwrotu.- Co jest pomiędzy tobą, a Andersonem?
Odetchnął głęboko, a na duszy zrobiło mu się znacznie lżej. Z kolei Weronikę zamurowało. To pytania sprawiło jej ogromny problem. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Nie była pewna swoich uczuć? Nie umiała spojrzeć w te brązowe oczy i powiedzieć, że to pożądanie? A może zaczynała coś do niego czuć? Jedno było pewne... Nie chciała go zranić, nie chciała ranić żadnego z nich.
-Przepraszam, ale nie umiem ci na to odpowiedzieć.- kilka łez popłynęło po jej policzku.
Nie umiała spojrzeć na zmartwionego Nikolay'a. Chłopak natomiast poczuł, że źle zrobił. Nie chciał, aby przez niego płakała. Uniósł delikatnie jej policzek i starł kciukiem ślady słonej cieczy. Utkwił wzrok w jej zielonych oczach, dalej zaszkolnych łzami.
-Jestem pieprzoną egoistką. Jestem niestabilną emocjonalnie gówniarą, która nie radzi sobie z własnym życiem, a ma pomagać innym.- Weronika wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.
Nagle zamarła i spojrzała w oczy siatkarza. Zmnieszyła dzielącą ich odległość, ich oddechy ponownie zaczęły się mieszać.
-Dziękuję.- wyszeptała przytulając się do niego.

_____
Na początku przepraszam gorąco za to opóźnienie! Brak czasu, brak weny, brak pomysłu na sklejenie tego co już mam. Rodział jest mega krótki i nie podoba mi się wogóle. Piszę go bo musi być ale...Teraz już regularnie, co czwartek :)
Nicolette

czwartek, 7 maja 2015

Mały bonusik ❤

Przepraszam, ale w tym tygodniu rozdziłu nie będzie :c Natłok zajęć i treningów spowodowały, że rozdział nie jest skończony. A ramach zadość uczynienia i zakończenia PlusLigi ❤❤ macie zdjęcia i inne ^^ źródło: Instagram
Będziemy się z nimi męczyć kolejne 2 lata! Kontrakty podpisane!

Bełchatowksa piątka

Po ciężkim sezonie jest brąz!

Taki widoczek

Medale dla Skry! Wierzyliście?

Relaks rzeszowkich ulubieńców

Tal się cieszy tylko Nikolay

Nikolay Penchev- król #mamySilemamyMoc

Pierwsza zagadka: Kto to?

Resovia w sercach od małego!

Wymarzone zakończenie!

Nowy gadżet!

Taki Matt

My tak nie sądzimy!


Taki cudowny 

Jedyny facet, którego tatuaże uwielbiam

Zagadka 2: Kogo medale?

Faco zawsze roześmiany

Jednym słowem: Conte

Kto prawidłowo pierwszy odpowie na zagadki dostanie dedyk ;*
Obie mają dedyk dziewczynki <3 
Ostania zagadka dla wszech wiedzących:
Gdzie wakacje spędza dwóch zawodników Skr. (8 i 12) Suprajs jako nagroda ;*


czwartek, 30 kwietnia 2015

D-Dobrze wiesz, że to nie jest dobry pomysł...

Weronika pognała jak na skrzydłach, do sąsiedniego mieszkania. Wczoraj, wróciła z finału PlusLigi, który ku jej wilekiemu zadowoleniu wygrał ulubiony klub. Była przeszczęśliwa! Jej kuzynek dostał nawet statułetkę, a ona wycałowała go od razu po zejściu z boiska. Zawodnicy zabrali ją na mniej oficjalne zakończenie sezonu. Nie pamiętała, kiedy ostatnio się tak dobrze bawiła. Nie piła dużo, nie lubiła zbytnio procentowych napojów i razem z Bułgarem podbijali parkiet. Nikolay okazał się świetnym kompanem do tanecznych pląsów. Na wspomnienie niektórych tańców nie omieszkała się nie uśmiechnął. Każde wspomnienie siatkarza powodowało przyjemne ciepło. Radosna zapukała do sąsiada i po chwili ujarzała zaspaną twarz Matthew. Przewróciła teatralnie oczami i musnęła jego policzek na przywitanie. Nie czekając na zaproszenie weszła do mieszkania i usiadła na blacie w kuchnii. Lubiła mieszkanie przyjaciela i często tu przebywała. Oczywiście nie minęło się z komentarzami Megan, która po kłótni z właścicielem wynajmowanego przez nią lokum wprowadziła się do niej. Wlepiła swoje zielone tęczówki w powoli ogarniającego wszystko chłopaka. Był w samych bokserkach, jednak to nie peszyło brunetki. Miliony razy go w nich widziała, a jeszcze częściej nawet bez nich.
-Mogę wiedzieć co ty tu robisz o...-powiedział zaspanym głosem spoglądając na zegar wiszący na ścianie.- Siódmej trzydzieści?
-Pragnę ci przypomnieć a raczej poinformować cię, że zmieniłam datę naszych wakacji.- dziewczyna zaśmiała się widząc jego minę.- O drugiej na lotnisku, siatkarzyno.- poderwała się z miejsca i pocałowała siatkarza.
Ten oszołomiony zaczął oddawać pocałunek, jednak jego koleżanka odsunęła się i z kpiącym uśmiechem opuściła jego lokum.
Przeczesał dłonią włosy wprawiając je w artystyczny nieład. Co ta dziewczyna z nim robiła? Z wrażenia i natłoku myśli musiał się oprzeć o brzeg zlewu. Pamiętał ją jako zawstydzoną studentkę, a teraz była świadomą swojego ciała kobietą. Działała na niego, każde jej słowo stawało się świętością. Była dla niego wszystkim, jej zdanie liczyło się dla niego jak nikogo innego. Był o nią piekielnie zazdrosny, gdy wyjeżdżała do Polski. Krew go zalewała, gdy słyszał jej przesłodzone rozmowy z tym...jak mu było Bułgarem. Czy ją kochał? Sam nie wiedział. On się przecież nie zakochuje. Nie on. Ale każde zbliżenie z nią powodowało podwyższenie rytmu jego serca. Sam nie wiedział co nim kierowało, gdy zgodził się na wakacyjny wyjazd z nią, dwa dni po przylocie z Rosji. Aż tak, że robił wszystko, aby ją uszczęśliwić! W tej właśnie chwili uświadomił, że nie jest przecież spakowany. Zły na siebie skierował się do sypialni i wyjął walizkę. Tymczasem w mieszkaniu obok dziewczyny siedziały w salonie.
-Megan, na pewno poradzisz sobie z Demonem?- zapytała brunetka zagryzając wargę.
Jej pies był nieobliczalny. Doskonale o tym wiedziała i musiała przyznać, że bała się tych kilku dni, które miał spędzić z jej przyjaciółką. Nie chciała, aby stało się coś złego, a zostawiając nadpobuliwą osobę z nadpobudliwym psem mogło wydarzyć się dosłownie wszystko. Szatynka spojrzała na nią z pretensją w oczach. Wera westchnęła i pogłaskała za uchem swojego pupila. Nie chciała go zostawiać, ale wiedziała, że siatkrzom przyda się odpoczynek. Chciała znów zobaczyć swojego kuzyna i oczywiście Nikolay'a. Codzienne rozmowy telefoniczne nie zaspokajały ich tematów. Z każdą następną minutą odliczała godziny do ich przylotu z Polski.
-Na pewno wszystko masz?- zapytała zatroskana Meg, podając jej kubek z kawą.
-Trzy stroje kąpielowe, dwie pary szpilek, sandałki, japonki, szorty, kilka koszul i bluzek. Chyba wszystko.- stwierdziła z uśmiechem właścicielka mieszkania.
-Dobrze wiesz, że to nie jest dobry pomysł.- zignorowała słowa przyjaciółki, ale wiedziała, że są czystą prawdą.
Zauważyła, że siedząca obok niej dziewczyna chce coś dodać jednak chyba zrezygnowała. Jednak ona doakonale wiedziała, co tak trapi przyjaciółkę.
-Mam nadzieję, że się nie pozabijają.-mruknęła pod nosem i udała się do swojej sypialni.
Jej słowa były  prawdą. Amerykanin i Bułgar nie pałali do siebie sympatią. Była im wdzięczna, że nie pobili się na Final Four w Berlinie. Oboje byli dla niej ważni, nie potrafiła wybrać. Jednak Niko był tylko przyjacielem. Z kolei z Andersonem łączyło ją coś więcej. Sama nie była pewna co. Łóżko? Usiadła na łóżku i przymknęła oczy. Tutaj była szczęśliwa. W swoich czterech ścianach. Bez tych wszystkich uczuć, emocji. Bez facetów i problemów z nimi związanych. Jej relaks przerwał dźwięk przychodzącego połączenie. Machinalnie sięgnęła ku szafce i odblokowała iPhona przykładając go do ucha.
-Wylądowaliśmy.- rozpoznała głos kuzyna i momentalnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Biegem wróciła do salonu pokazując na migi współlokatorce o co, jej chodzi. Ubrała buty i zbiegła na dół. Konwersując z kuzynem wsiadła do taksówki i odjechała w stronę lotniska. Nie mogła się doczekać. Widzieli się co prawda kilka dni temu, ale ona kiedy tylko ich dostrzegła zamknęła ich w szczelnym uścisku. Pocałowała obu w policzek i zaprowadziła przed budynek. Wera znała tutaj każdy kąt. Bywała tutaj bardzo często. Zaprowadziła ich do ogródka kawiarni. Nikolay usiadł obok niej, a jej serce momentalnie przyśpieszyło. Uśmiechnęła się promiennie i zamówił całej trójce po ciastku i kawie. Rozmawiali odstesowania czekając na kolejny lot. Za godzinę miał dołączyć do nich Amerykanin z walizką Kilimowicz oraz swoją.
-Co tam u ciebie?- zagadnął Piotrek
-Wiem, że nie jesteś już najmłodszy kuzynie, ale przez dwa dni niewiele może się zniemić.- odgryzła się brunetka pokazując mu język.
Niko wybuchnął śmiechem słysząsz jej słowa. Cieszył się, że ją widzi. Chociaż nie narzekałby, gdyby widział ją każdego ranka u swego boku. Przyznał się do tego otwarcie. Wpadł po uszy. Była dla niego piekielnie ważna, ale rozumiał ją. Ten pocałunek, który dalej czuł na swoich wargach był najlepszym co go spotkało. Był rozradowany, gdy Piter zaproponował mu wspólny wyjazd na wakacje. Potrzebował rozluźnienia, a towarzystwo kuzynki chłopaka traktował jak powinność. Przysłuchując się ich niewinnej kłótni smakował kofeinowy napój marząc, aby zawodnik Zenitu Kazań zniknął w niespodziewanych okolicznościach. Nie lubił go. Jak sądził z wzajnością. Jakież było jago nieszczęście, gdy ów mężczyzna pojawił się w zakresie jego wzroku. Ścisnęło go w klatce piersiowej, gdy Weronika poderwała się z miejsca i rzuciła się w objęcia rywala. Ten widząc jej euforię pocałował ją namiętnie. Jednak ona nie trwała w tej sytuacji długo. Nie chciała zranić drugiego siatkarza, który z każdym dniem stawał się dla niej ważniejszy. Będąc w Ameryce tęskiła za jego zrozumienien oraz samą obecnością. Z kolei będąc w Rzeszowie chciała wrócić do namiętnego i pełnego wigoru Andersona. Miała nadzieję, że ten wyjazd coś zmieni. Modliła się o to w duchu. Wspólnie z siatkarzem wróciła do stolika. Matthew przywitał się z resztą, jednak jego powitanie Bułgara było zauważalnie chłodne. Przez następną godzinę nie spojrzał na niego ani razu oddając się w pełni rozmowie z klubowym kolegą bruneta. Tymczasem Weronika czując się winna tej całej sytuacji rozmawiała roześmiana z Penchev'em.
-Zdradzę ci w sekrecie, że mam pełno piosenek.- rozśmiał się chłopak w skazując na leżący na stole telefon.
-Mogę zobaczyć?- Kilikowicz wygięła usta w swój najładniejszy uśmiech.
-Niech ci będzie.- wywrócił teatralnie oczami i odblokował iPhona.
Wera z wypiekami na twarzy przeglądała playlistę Resoviaka uśmiechając się pod nosem.
-Nie miałam pojęcia, że też ich słuchasz. Myślałam, że tylko ja.
-Jak widać, umiem zaskoczyć
Wybuchnęli śmiechem i ledwo usłyszeli wołanie do odprawy.
-Wakacje, czas zacząć!- oznajmił im głośno Nowakowski przyśmieszając kroku.
Od autorki: Dupa! Dupa! Dupa! To wyżej jest straszne i przepraszam Was za to! Rozdział wyszedł beznadziejny! Może następny wyjdzie lepszy :'D
Nicolette

sobota, 25 kwietnia 2015

Zbzikowana autorka atakuje po raz drugi!

Tym razem jednak z miłości do Kacpra Piechockiego oraz do bezgranicznej miłości do mojej przyjaciółki, Anielki. Co to za imię! Nie umiem gadać tylko o jednym... Wracając do tematu- jest kolejne opowiadanie! Ale to nie koniec wiadomość. Jest jeszcze gorsza.- Zdradzonych i Roztrzepanego planuje kontynuować dopiero w wakacje. Teraz skupiam się na Romansie oraz na Odmiennych ^^
Serdecznie zapraszam na prolog :)
www.odmienni-doskonali.blogspot.com

czwartek, 23 kwietnia 2015

Ą- ...Ą, że nie ma rzeczy niemożliwych panno Kilimowicz.

Pojawiła się na lotnisku dużo wcześniej. Była bardzo zmęczona, ponieważ wybrała się na nocny spacer z Anderson'em. Coraz częściej po prostu chodzili do kina lub na przechadzki. Śmiali się, całowali, kilkakrotnie wylądowali w łóżku. By9ybim razem dobrze. Zachowywali się jak dobrzy przyjaciele. Tylko czasem Wera łapała siatkarza na przyglądaniu się jej. Brunetka usiadła na ławce i włożyła do uszu słuchawki. Kochała muzykę od przysłowiowej kołyski. Babcia zawsze śpiewała, gdy gotowała różne pyszności. Nucąc kolejne utwory udała się na odprawę. Już jutro miał się odbyć kolejny mecz Resovii, a Weronika postanowiła zrobić siatrzom niespodziankę. Piotrek był pewny, że ma jutro ważne zaliczenie. Już widziała jego minę, gdy zasiądzie na trybunach. Nie mogła powstrzymać uśmiech i uradowana czekała na chwilę zderzenie kół o rzeszowską ziemię. Z małą walizkę udała się do samolotu. Kiedy tylko maszyna wzniosła się nad ocean zamknęła oczy i zasnęła z błogim uśmiechem. Nienawidziła latać, a studia za oceanem się z tym niestety wiązały. Po kilkudziesięciu lotach wreszcie znalazła swój sposób na pokonanie niewygody. Sen- to podpowiedział jej Anderson. Podobno sam miał podobne dolegliwości. Była mu bardzo wdzięczna. Pamiętała dokładnie swój pierwszy przespany lot. To było jakieś pół roku po jej poznaniu z siatkarzem. To była symboliczna data- ich pierwsza wspólna noc. Wera wiedziała, że na zawsze zapamięta ten dzień. Obudziła się kilkanaście minut przed lądowaniem. Czuła się wypoczęta i rozpromieniona. Znów była w swojej ojczyźnie. Jeszcze kilkadziesiąt minut i będzie mogła spotkać kuzyna. Przetarła oczy i z bijącym sercem wysiadła na rzeszowkim lotnisku. Odebrała swoją walizkę i wyciągnęła telefon z zamiarem zamówienia taksówki. Była szczęśliwa z powrotu do kraju chociaż na kilka dni. Nikt nie wiedział o jej przylocie. Zostawiła swojego psa z Megan, którą ku jej zdziwieniu doberman bardzk polubił. Przez te kilka lat miewała chwilę tęskonoty za Polską, jednak ostatnio one się nasiliły. Tutaj czuła się najlepiej i wiedziała, że chce wrócić po skończonych studiach. Gdy szukała numer do taksówskarskiej korporacji ktoś zasłonił jej oczy. Nie lubiła tego, zawsze krzyczała na każdego kto tak robił. Wystraszyła się nie na żarty, jednak po chwili bez trudu rozpoznała perfumy swojego oprawcy.
-Penchev! -wykrzyknęła i przytuliła roześmianego chłopaka.
Nieco spięty odwzajemnił gest dziewczyny. Przez jej ciało przeszedł dreszcz i poczuła jak robi jej się gorąco. Spojrzała w jego oczy i dostrzegła w nich radość i troskę. Uśmiechnął się do niej ciepło i chwycił w dłoń jej walizkę. Nie była w stanie nic powiedzieć ze zdziwienia. Bezwładna poddawała się jego woli. Zaprowadził ją do swojego samochodu i ruszyli w stronę centrum. Weronika kilkukrorkie próbowała zadać jakieś pytanie ale sitkarz zbywał ją uśmiechem lub milczeniem. Ona sama również przez całą drogę miała na twarzy uśmiech. Towarzystwo Bułgara działało na nią kojąco. Wszelkie problemy znikały, liczył się tylko brązowooki. Zatrzymali się przed małą kawiarenką. Brunet otworzył jej drzwi i poprowadził do przytulnego wnętrza. Odsunął jej krzesło, a sam usiadł na przeciwko. Zamówił coś przy barze i wrócił do dziewczyny z dwoma kawami i kawałkimi ciasta.
-Co? -zapytał widząc utkwione w nim spojrzenie brunetki.
-Skąd wiedziałeś, że przelatuję? -zapytała prosto z mostu popijając kawę.
-Powiem tak: intuicja. Nie tylko kobiety ją mają.- zaśmiał się chłopak rozpoczynając konsumcję ciasta czekoladowego.
-To nie możliwe. A ty nie powinieneś tego jeść. - odparła pewnie Weronika patrząc na niego wyczekująco.
-...ą, że nie ma rzeczy niemożliwych panno Kilimowicz.- powiedział przeżuwając deser.
-Nie mów z pełnymi ustami, bo nic nie rozumiem.- zaśmiała się perliście ocierając okruszki z policzka siarkarza.
-Mówią, że nie ma rzeczy niemożliwych.- chłopak przełknął ciasto i powtórzył.
Studenka zaśmiała się na słowa przyjaciela i dojadła swój posiłek. Chłopak po skończonej kawie zaproponował jej spacer. Po podróży potrzebowała relaksu, a odpoczynek w towarzystwie siatkarza był naprawdę kuszący. Ruszyli w stonę hali, spacerując przez budzący się do życia park. Szli obok siebie rozmawiając. Dogadywali się znakomicie. Mieli miliony tematów do rozmowy. Towarzystko drugiego sprawiało radość. Ich rozmowy telefoniczne kosztowały majątek, ale oni i tak rozmawiali bardzo długo i często.
-Już się pogodziłaś z Megan?-zapytał, gdy usiedli na ławce.
Wera kiwnęła głową twierdząco odwracając się w stroną bruneta.
Spojrzała w jego oczy, w których dostrzegła radosne iskierki. Mimowolnie utkwiła swój wzrok na jego ustach. Miała ogrmoną ochotę ich zasmakować. Przełknęła ślinę, próbując uspokoić swój za szybki puls. Brunet uważnie się jej przyglądał. W pewnej chwili przestrzeń między nimi zmniejszyła się znacznie. Chłopak pogłaskał zaróżowiony policzek dziewczyny. Wera przymknęła oczy przysuwając się do chłopaka. Nie mogła dłużej czekać. Wpiła się w jego usta i czekała. Po chwili osłupienia chłopak oddał pocałunek. Nie całował jak Matt, był delikatny. Dziewczyna czuła, że wkłada w ten gest całego siebie. Ona również czuła się jakby latała nad ziemią. Ten pocałunek zawładnął nią całą. Wplotła dłoń we włosy mężczyzny pogłębiając pocałunek. Nagle poczuła, że chłopak się odsuwa. Otworzyła oczy i zobaczyła brązowe tęczówki. Uśmiechnęła się niepewnie. Chłopak odwzajemnił jej gest.
-To coś zmienia między nami?- zapytał spoglądając w dal.
-Nikolay, posłuchaj mnie. Jesteś dla mnie ważny, nawet bardzo.- ścisnęła wielką dłoń siatkarza zmuszając go aby na nią spojrzał. -Nie chcę się w nic angażować. Ale zawsze będziesz dla mnie bardzo ważny. Będzie przyjaciółmi?
Chłopak spojrzał na nią przytulając ją do siebie. Wtulona w jego kurtkę czuła się bezpieczna.
-Rozumiem cię.- pocałował ją w czoło. -Ale zawsze będę na ciebie czekał, aż będziesz gotowa. Mogę być twoim przyjacielem jeśli ty tego chcesz. Chce twojego szczęścia.
Otarła szybko łzę wzruszenia, która spłynęła po jej policzku. Pierwszy raz poczuła się dla kogoś ważna. Najważniejsza. Nie była w stanie powiedzieć siatkarzowi jak jest mu wdzięczna. Była z nim silnie związana choć znali się tylko dwa miesiące.
-Dziękuję. -wyszeptała tylko wdychając jego perfumy.
Kiedy obojgu zrobiło się zimno, ruszyli dalej w stronę Podpromia.
Oboje pogrążeni w swoich myślach, ale zadowoleni ciągle czuli swoje wargi na ustach.
Od autorki:
Rozdział krótki :( Następny dwa razy dłuższy ^^ Ale mam nadzieję, że się spodoba. Jest Niko. Szczerze końcówka miała być inna ale nie mogłam się powstrzymać! Jak widać są blisko. Ale nie na długo.
Nicol taka zakochana na wiosnę ;3
Do następnego :)

czwartek, 16 kwietnia 2015

Zbzikowana autorka atakuje!!

Kocham moją trenerkę! Tak, to jest ironia. Mam kontuzję kolana i wypadła z wszelkich treningów :( Jestem chora a moja wena szaleje! Nie wiem co mnie opętało ale wiem, że nie mam cierpliwości. Coś innego niż zwykle. Ale również o miłości.
Alfabet miłości siatkówką pisany...
www.alfabet-milosci.blogspot.com
Jeśli chcecie to wejdzcie i zobaczcie co stworzyłam z nudów :)
Nicolette
P.S. Rozdział w czwartek :)

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Ż- Żyję, bo ona jeszcze nie przyszła...

  -No dalej, Demon chodź już!- Weronika ciągnęła w stronę domu swojego pupila.
Demon był dwuletnim dobermanem, który tolerował tylko swoją właścicielkę. Wera miała przez to niemałe kłopoty.
Brunetka ubrana w zieloną sukienkę próbowała namówić psa do pokonania dystansu do jej mieszkania. Zwierzak jednak niewiele robił sobie ze zdenerwowania swojej pani.
  -Demon, cholera idziemy!- wkurzyła się nie na żarty kuzynka Piotra.
Pies zrozumiał powagę sytuacji i posłusznie ruszył do nowego miesjca zamieszkania.
Mieszkanie Kilimowicz był bardzo przestronne. Białe ściany poobwieszane milionami zdjęć, dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Kochała to miejsce i nie zamieniłaby go na żadne inne. Wpuściła psa do mieszkania a sama skręciła do lokum obok. Wyciągnęła z kurtki klucze i przekręciła zamek. Weszła po cicho pragnąc zrobić domownikowi niespodziankę. Stanęła w drzwiach do salonu i zobaczyła Andersona rozmawiającego przez Skype z Lotman'em. Momentalnie przypomniały jej się słowa Paul'a, które zasmuciły Nikolay'a. Musiała to wyjaśnić z zawodnikiem Zenitu Kazań. Już chciała się ujawnić, gdy usłyszała pytanie zawodnika z Rzeszowa.
  -Jeszcze żyjesz?
  -Żyję, bo ona jeszcze nie przyszła.-powiedział Matt na, co Wera wybuchła cichym śmiechem.
  -Oj, to już niedługo Anderson!- powiedziała podchodząc bliżej. -Panu już dziękujemy.- warknęła w stronę Lotmana i zamknęła laptopa.
Usiadła na blacie biurka patrząc w oczy wystraszonego Andersona.
  -Masz mi coś do powiedzenia?-zapytała oschle.
  -Paul ma za długi język. Przepraszam.- powiedział przeklinając w duchu przyjaciela.
  -Abym ci wybaczyła musiałbyś się bardziej postarać.- odparła dumnie rozglądając się po mieszkaniu.
Matt od razu odczytał o co chodzi brunetce i wpił jej się zachłannie w usta. W relacji nie było czasu na delikatność. Całowali się z pasję, było czuć między nimi pożądanie. Dziewczyna oplotła go nogami w pasie, poglębiając pocałunek. Ich języki walczyły o dominację na dobrze znanym im terenie. Chłopak chwycił ją za lędźwie i przeniósł ich na łóżko. Nie odrywając się od jej ust zaczął pozbywać się jej garderoby. Ona nie pozostając mu dłużna wzięła się za rozpinanie koszuli. Nie trwało to długo. Anderson przeniósł swoje pocałunki na odkrytą szyje dziewczyny. Gdy przygryzł jej obojczyk jęknęła cicho. Sunął językiem po jej rozgrzanym ciele aż do skraju koronkowych majtek. Ponownie wrócił do jej ust spragnionych jego pocałunków. Tym razem to ona przejęła kontrolę. Siedziała na nim okrakiem na przemian całując i przygryzając jego ucho. Z gardła Amerykanina wydobył się głęboki jęk. Dziewczyna uśmiachnęła się zawadiacko zręcznie pozbywając się ubrań siatkarza.
-Tęskiłem.-wychrypiał jej zamszowym głosem do ucha, gdy stawali się jednością.
Obudziła się wcześnie i z trudem wyplątała się z objęć chłopaka. Cmoknęła go szybko w policzek i ubierając się w biegu ruszyła do siebie. Otworzyła drzwi od razu została zaatakowana przez swojego psa. Na śmierć o nim zapomniała! Na szczęście zostawiła mu miskę z karmą, wodą oraz otwarte drzwi do ogródka. Przywitała Demona i ruszyła do garderoby. Pies kroczył za nią dumnie. Sięgnęła z półki ciemne spodnie oraz zieloną koszulę. Złapała jeszcze białe vansy i z naręczem ubrań ruszyła do łazienki. Spojrzała w lustro spinając włosy. Przypomniała sobie rozmowę z Megan.
  -Ona ma racje.-szepnęła wspominając ubiegłą noc.
Po raz kolejny powróciła do całej znajomości z siatkarzem. Od zawsze myślała, że to tylko przyjaźń. Przymykała oko na wielokrotne noce u sąsiada. Teraz jednak zrozumiała, że było inaczej. Subtelne pocałunki, brutalne, pełne pasji pieszczoty- strawiały jej przyjemność ale ona nic do niego nie czuła. To było tylko pożądanie. Ale nie chciała tego kończyć! W pewnien sposób uzależniła się chłopaka. Sama nie wiedziała jak, ale wiedziała, że jej na nim zależy. Wyszła z łazienki zabierając przygotowaną kanapkę i opuściła mieszkanie.
Szła, poddając się rozmyślaniom ulicami Nowego Jorku. Nim się spostrzegła była przed swoim uniwersytetem. Weszła przez zdobione drzwi do antycznego wnętrza. Po chwili siedziała już w sali wykładowej. Wyciągnęła niebieski brulion oraz długopis.
  -Czemu się nie odzywałaś?-dopiegł ją głos Megan, która zajęła miejsce tuż obok.
  -Przepraszam, była zajęta.-posłała szatynce przepraszający uśmiech.
Tym razem nie kłamała. Bardzo przeżywała pierwszy mecz po fazie zasadniczej rzeszowiańskego zespołu. A może przeżywałaś grę bruneta?-szepnęła jej podświadomość.
To była po części prawda. Podczas tej rundy bardzo zbliżyła się do bułgarskiego siatkarza. Dużo rozmawiali, chodzili na spacery, umilali sobie wspólnie czas. Nikolay był zabawny, szarmancki,  inteligentny. Okazał się wspaniałym towarzyszem do wieczornych rozmów. Wera czuła, jakby znała go tak długo jak Megan, albo i dłużej. Trochę martwiło ją, że chłopak nie odzywa się od kilku dni. Nie zwracając uwagi na wykładowcę,  który właśnie rozpoczął swój dwugodzinny monolog wyciągnęła iPhona i napisała do chłopaka.
Do: Niko :)
Treść: Hej śpiochu! Co tam w Rzeszowie?
Miała nacisnąć klawisz "wyślij", gdy po sali rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Po chwili sygnał się powtórzył. Wszyscy spojrzeli na nią, a ona zaklnęła pod nosem.
  -Przepraszam.- mruknęła w stroną profesora, który piorunował ją wzrokiem.
Wyciszyła telofon i wrzuciła go do torby. Jednak nie mogła skupić się na słowach mężczyzny, na temat "Rozwoju psychologii sportowej w formie indywidualnej". W końcu zwyciężyła ciekawość  i ponownie wyciągnęła na stolik telefon. Pierwszy sms był od Andersona. Mimowolnie zarumieniła się czytając podziękowanie za cudowną noc, co nie uszło uwadze Meg. Po chwili na jej blacie pojawiła się karteczka z napisem "Miałam rację?". Spojrzała na nią i niechętnie skinęła głową. Megan uśmiechnęła się, odgarniając do tyłu swoje czarne włosy. Wyprostowała się jeszcze bardziej na swoim krześle i wróciła do uważnego słuchania. Weronika zaśmiała się cicho i wywróciła oczami. Jednak na ekranie jej telefonu widniała jeszcze jedna wiadmość, zaintrygowana otworzyła ją.
Od: Niko :)
Treść: Dzień dobry :) Mam nadzieję,  że nie masz mi za złe tych kilku dni ciszy z mojej strony :) Ta cała otoczka związana z meczami, sama rozumiesz. Ale nie za tym, ni po tym, chciałem życzyć ci miłego dnia :) Kiedy będziesz w Polsce?
Uśmiechnęła się promiennie po raz kolejny czytając wiadomość. Telepatia normalnie- pomyślała i spróbowała skupić się na dobiegającym końca wykładzie.
Konsumowała swoją kanapkę, gdy zjawiła się Megan.
  -Co to miało być?-zapytała zajmując miejsce na stołku obok dziewczyny.
Wera spojrzała na nią nie wiedząc o co t!ym razem jej chodzi. Szatynka westchnęła głośno i ugryzła swoje ciastko, zakupione w akademickim sklepiku.
  -Te rumieńce na wykładzie? Szeroki uśmiech?-zapytała wpatrując się w przyjaciółkę, który spuściła wzrok.-Nie...tylko mi nie mów, że... Znów się z nim przespałaś?!
  -Głośniej, bo jeszcze cię na Syberii nie słyszeli.- warknęła dziewczyna rzucając swojej rozmówczyni srogie spojrzenie.
  -Mam prawo się bulwersować, ponieważ to już poszło za daleko. Jemu zaczęło na tobie zależeć. Nawet mi nie przerywaj próbując zaprzeczać.- poinformowała ją studentka patrząc na nią jak matka na rozrabiające dziecko.- Wera,  dla ciebie to tylko przyjaźń, a on się może zakochać!
  -Anderson i zakochanie? Słyszysz co mówisz?! To nie realne! Zrozum. A ja muszę wracać, bo Demon został sam.- rzuciła na odchodne i zostawiła dziewczynę samą.
Ruszyła w drogę powrotną do swojego mieszkania. Jak przewidziała już od progu dobiegło ją radosne szczekanie dobremana. Pogłaskała go za uchem i wsypała do miski jego ulubioną karmę. Sama zaś usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Wybrała kanał muzyczny i rozsiadła się wygodnie. Po chwili dołączył do niej najedzony pies. Położył swój czarny łeb na jej kolanach i łypał na nią co po chwila brązowymi oczami. Wera spojrzała w tęczówki pupila i doznała olśnienia. U kogoś jeszcze takie widziała. Zerwała się z miejsca i z akademickiej torby wyciągnęła telefon. Zadowolona wróciła do leżącego psa i wybrała numer.
  -Hej. Z tej strony Wera.- wyśpiewała radośnie.-Jasne, że się nie gniewam. To tylko trzy dni.
Zaśmiała się na słowa swojego rozmówcy. Demon spojrzał na nią i trącił ją pyskiem.
  -Niestety raczej nie. Ale zobaczę co da się zrobić. Przepraszam cię ale ktoś się dobija. Do usłyszenia. Pa.
Wstała i podeszła do drzwi. Za nimi stał ubrany w strój sportowy Anderson.
  -Hej?- przywitała się niepewnie.
  -Skleroza nie boli.- zaśmiał się serdecznie.
Wera zrobiła wielkie oczy i posłała mu przepraszające spojrzenie. Na śmierć zapomniała, że umówiła się z nim na bieganie. Wpuściła gościa do mieszkania a sama popędziła do garderoby. W ekspresowym tempie wyszukała buty do biegania oraz spodenki. Trochę dłużej zeszło jej na szukanie ukochanej bluzki. Jednak po niespełna dwudziestu minutach była gotowa.
  -Let's go!- ponagliła siatkarza przypinając smycz swojemu ulubieńcowi.
Kilkadziesiąt minut biegali wokół jeziora, znajdującego się w okolicznym parku. Zmęczeni usiedli na ławce.
  -Straciłam formę przez zimę.- mruknęła dziewczyna pijąc wodę.
  -Nie jest najgorzej.- uśmiechnął się Matt i spróbował pogłaskać psa,  jednak ten warknął na niego.
  -Przepraszam za niego. Nie przeprada za obcymi.- powiedziała Weronika ganiąc zwierzaka spojrzeniem.
  -Nic się nie stało ale w ramach zadośćuczynienia dasz się zaprosić do kina.
Brunetka zaśmiała się i pokiwała głową na zgodę.
  -Wcale się nie zakocha. Uważaj!- powiedziała Megan gdy jej przyjaciółka szykowała się do wyjścia.
  -Meg, nie przesadzaj! To już nie można iść z przyjacielem do kina?- zaśmiała się Kilimowicz przymierzając kolejną sukienkę.
-Ja ci mówię jako kobieta! Od kina się zaczyna a potem nim się zorientujesz lądujecie w łóżku. Chociaż wy to już macie za sobą.- powiedziała zajadając się popcornem.- Weź tę.- wskazała na krótką rozkloszowaną sukienkę.
Weronika posłuchała przyjaciółki i założyła wybraną przez nią kreację. Rzeczywiście wyglądała fantastycznie. Jej długie nogi było podkreślone a kolor dodawał jej dziewczęcości. Kilka minut później do jej drzwi zapukał ubrany w koszulę siatkarz. Kino,  spacer po oświetlonych nocą ulicach miasta a potem kolejna gorąca noc w mieszkaniu siatkarza.
Od autorki:
Witam Was w ten piękny poniedziałek! Jak to brzmi! Oto rozdział kolejny! Coś dla wielbicieli Andersona. Wyjaśnia szok z poprzedniego rozdziału ;*
Do zobaczenia
Nicolette ;*

czwartek, 9 kwietnia 2015

O- Obiecuję, że cię zamorduję!

  Brunetka wysiadła z takskówki zabierając z bagażnika swoją walizkę.  Przeczesała ręką włosy związując je w niską kitkę. Pociągnęła swój bagaż w stronę Podpromia. Była niesamowicie podekscytowana spotkaniem z siatkarzami. Od kołyski kochała siatkówkę a rzeszowskim klubem zainteresowała się, gdy Piotr zaczął grać w PlusLidze. Podśpiewując znaną z radia piosenkę weszła do budynku i skierowała się w stronę informacji. Podała bilet i pozwoliła się zaprowadzić do hali. Pozostawiła walizkę przy wejściu a sama wspięła się na trybuny wybierając idealne według niej miejsce. Zdjęła skórzaną kurtkę pozostając w bluzie z logo Zenitu Kazań. Dostała ją na święta, dwa miesiące temu od Andersona. Podziwiała doskonałe zagryki, dobre oraz świetne przyjęcia oraz reszte wspaniałych akcji. Zespół był naprawdę fantastycznie przygotowany do zbliżającego się dwu-meczu z radomianami. Na zagrywkę wszedł Nowakowski, na co dziewczyna podniosła się z miejsca. Trafił idealnie w trzeci metr. Piłka była dokładna i nie do odebrania. Weronika zaczęła bić brawo zwracając na siebie uwagę siatkarzy. Trener uśmiechnął się do niej ciepło, widząc nagłą wrzawę na trybunach. Była ogromnie przejęta i musiała podejść bliżej. Stanęła tuż obok płyty boiska i spojrzała na zagrywającego właśnie bruneta. Podskoczył i mocno uderzył w żółto-niebieską Mikasę. Uderzenie było tak silne, że piłka zmieniła trajektorię i poleciała tuż obok brunetki. Z jej gardła wydobył się przerażony pisk.
  -Ja...ja...ja przepraszam.-w jednej chwili znalazł się przy niej jej nie doszły pogromca.
  -To było...niesamowite!- dziewczyna uśmiechnęła się do siarkarza.
  -Nie jesteś zła?-zapytał zdziwiony Bułgar.
  -Z nim jako kuzynem.-wskazała Nowakowskiego, który wyszczerzył się do nich.  -Przyzwyczaiłam się do zabójczych zagrywek przelatujących obok mnie. -uśmiechnęła się do niego szczerze co on niepewnie odwzajemnił.   -Jestem Weronika.
Była pewna siebie i nie bała się poznawać nowych ludzi. Wyciągnęła rękę w kierunku chłopaka, a ten ścisnął ją lekko powodując przyjemny dreszcz na plecach dziewczyny.
  -Nikolay.-powiedział chłopak lustrując dziewczynę wzrokiem na co ta zarumieniła się lekko.-Jeszcze raz cię przepraszam, ale muszę wracać do gry.
  -Jasne. Do zobaczenia.-pożegnała chłopaka ponownie zasiadając na trybunach.
Cały czas miała przed oczami uśmiechniętą i lekko zawstydzoną twarz chłopaka. Miał w sobie coś co sprawiało, że Wera nie mogła wymazać z pamięci. Wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała numer przyjaciółki. Megan poznała gdy po raz pierwszy weszła na swój uniwersytet. Wysoka szatynka o niebieskich oczach. Od razu się zaprzyjaźniły i Wera nawet nie wiedziała kiedy minęły kolejne lata. Zawsze mogły na sobie polegać.
  -Cześć Vera!-przywitał się głos z drugiej strony.
Dziewczęta rozmawiały swobodnie po polsku, ponieważ babcia Megan wychowała się tutaj i swoją wnuczkę obowiązkowo nauczyła języka.
  -Hej! Jak tam mija zima?
  -Jest po prostu gorąco.-ziironizowała dziewczyna.-A co tam w zimnym jak mniemam Rseszowie?
  -Fantastycznie. Prawie mnie znokautowali. Ale ogółem cudownie.-zaśmiała się Wera machając ręcą do Lotmana, który dopiero teraz ją zauważył.
  -Pioter tak cię kocha, że chce cię wysłać na tamten świat?
  -Śmieszne.-sarknęła dumnie Weronika poprawiając się na krześle.-Tym razem nie on.
  -Czy twój głos brzmiał marzycielsko? Kilimowicz, czy ja o czymś nie wiem?- w głosie szatynki można było wyczuć wyrzuty.
  -Nie ma o czym mówić.-powiedziała bez emocji a gdy zobaczyła,że Piter woła ją do siebie pożegnała przyjaciółkę
  Wstała z miejsca i udała się do zmierzającego do szatni kuzyna. Mimo namawiań Paula postanowiła poczekać na siatkarzy przed szatnią. Usiadła na betonowych schodach i z nudów ponownie zawiązała buty.
  -Mogę się dosiąść?-usłyszała pytanie z obcym akcentem.
Spojrzała na autora tych słów i mimowolnie się uśmiechnęła. Przed nią stał przebrany już Nikolay. W jasnej bluzce oraz ciemnych spodniach prezentował się bardzo korzystnie. Dziewczyna zlustrowała go wzrokiem pozostając na chwilę na oczach chłopaka. Miał piękne brązowe oczy, w których brunetka na chwilę mimowolnie zatonęła.
  -Jasne.-odparła robiąc chłopakowi miejsce obok siebie.-Świetny trening.
  -Oprócz tej pamiętnej zagrywki?-zaśmiał się Penchev razem z Kilimowicz. Dziewczyna wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się pod nosem. Ten chłopak miał w sobie coś takiego,że Wera nie mogła spojrzeć na niego bez uśmiechu.
  -O! Tu jesteś.-z szatni wyszedł właśnie Piotrek z Paulem i Igłą, z przewieszoną przez ramię torbą treningową.
  -Niko nie zarywaj, bo się Mattuś wkurzy.-powiedział rozbawiony Lotman.
Weronika spojrzała na niego z powiątpiewaniem.
  -Przecież jesteście taką cudowną parą.-entuzjazmował się Amerykanin.-On też tak twierdzi.
  -Obiecuję,że cię zamorduję! I jego także!-powiedziała zdenerwowana i posłała przepraszający uśmiech w stronę młodego Bułgara.
Niko był pewien, że nie zapomni tej dziewczyny. Jej szmaragdowe oczy w oprawie ciemnych rzęs, w które mógłby patrzeć godzinami. Mały, zgrabny nosek, który marszczyła podczas uśmiechu. Pełne, malinowe wargi, na których widok siatkarz odpływał. Była dla niego ucieleśnieniem piękna, jego ideałem. Wiedział to od momentu, gdy prawie w nią uderzył. Nigdy wcześniej nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, a tu nagle go trafiło. Na razie sam nie umiał się do tego przyznać. Jego mina kompletnie zdrzedła kiedy usłyszał słowa Paula.
  -Piotrek możemy już iść? Zanim dojdzie do rękoczynów.-mruknęła Weronika patrząc ze złością na Amerykanina.
Nowakowski posłusznie pożegnał kolegów i ruszył za dziewczyną.
Weszli do mieszkania siatkarza i momentalnie Wera wybuchnęła.
  -Co on sobie wogóle myśli! Ja się z Matthew przyjaźnię! Lotman bzykałby wszystko co się rusza! Pieprzony debil! Fucking bastard!
Blondyn zaśmiał się na słowa kuzynki. Anderson od zawsze był dla niej drażliwym tematem. Starszy o sześć lat, odnoszący sukcesy. Świetny temat do plotek. Ile ona musiała wycierpieć? Te tytuły wszystkich gazet: "Gwiazda siatkówki usidlona", "Czyżby szukała sponsora?", "Ofiara fanki"- to te mniej upokażające. Mimo to jej przyjaźń z Mattem przetrwała. Sam osobiście bardzo lubił zawodnika Zenitu Kazań i nie miał obiekcji do ich znajomości. Jego kuzynka chodziła po całym mieszkaniu wymachując rękami i wyzywając siatkarza od najgorszych.
  -Siadaj i jedz!-próbował uspokoić dziewczynę podając jej przygotowany obiad.-Może pogadajmy o czymś przyjemniejszym? Jak reszta drużyny?
Weronika opadła na krzesło naprzeciw chłopaka i spojrzała na talerz. Makaron z serem to nie był szczyt jej marzeń ale ssanie żołądka nie pozwoliło jej odmówić. Zachwycała się daniem ignorując wzrok chłopaka. Doskonale wiedziała, że nie da jej spokoju. Mieli bardzo podobne charaktery- byli cholernie uparci.
  -Chłopacy są fantastyczni! Dobrze wiesz,że mam do nich słabość od zawsze.-mruknęła modląc się w duchu aby ta odpowiedź usatysfakcjonowała siatkarza.
  -Szczególnie do pewnego bruneta o brązowych oczach i o imieniu Nikolay.
  -Kpisz czy o drogę pytasz?- zapytała dziewczyna próbując ukryć rumieńce, które niespodziewanie pojawiły się na jej policzkach.
Sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Ona się nie rumieni! Nie ona! Jednak na każde mimowolne wspomnienie Bułgara kąciki jej ust unosiły się do góry. Cały czas miała przed oczami jego zawstydzoną minę, gdy ją przepraszał. Po raz kolejny odpłynęła w myślach o brunecie co nie uszło uwadze Piotrka.
  -Wera, wiesz, że zawsze mogę ci dać jego numer?- zaśmiał się a w jego oczach rozbłysły iskierki rozbawienia.
Po raz pierwszy widział swoją kuzynkę w takim stanie. Musiał stłumić śmiech, gdy dostrzegł jej okazałe rumieńce na wspomnienie o Bułgarze. Znał Weronikę od lat, a teraz zaczęła go zaskakiwać.
  -Jak chcesz to możesz jechać klubowym autobusem do Radomia.-powiedział tylko chcąc udobruchać kuzynkę.
Dziewczyna przeanalizowała słowa kuzyna a na jej twarzy zagościł szeroki
uśmiech. O ty marzyła! Będzie tak blisko Soviaków! Igła, Paul, Fabian, Piotrek! 
  -Nie zapominaj o Niko.-dosłyszała głos swojej podświadomości.
  -Bardzo chętnie.-poinformowała blondyna wstając od stołu. Zmęczona ale usatysfakcjonawana udała się do sypialni. Położyła się na białej pościeli i
spojrzała w sufit. Przymknęła oczy, a tam jak na zawołanie pojawił się bułgarski zawodnik. Pokręciła głową podnosząc się do pół siedzącej pozycji. Odblokowała iPhona i wybrała numer przyjaciółki. Potrzebowała komuś opowiedzieć o brunecie.
  -Wreszcie dzwonisz!-usłyszała na przywitanie.-No to opowiadaj!
  -Ale o czym?-zaśmiała się Polka.
  -Nie o czym tylko o kim!-powiedziała pełna powagi Megan.
  -Obiecuję, że go zamorduję.-powiedziała szykując zemstę na Lotmanie.
  -On chce dobrze.-próbowała go bronić szatynka.-Ale dalej nie wiem o kim mowa.
 -Nikolay Penchev. Ja ci mówię on jest taki słodki. Te jego oczy...
 -Wait a moment! Czy ty się zakochałaś? A Anderson?- Megan była w głębokim szoku.
 -Co Anderson?! Ja się z nim tylko przyjaźnię!- odburknęła Weronika.
 -Z przyjacielem się nie sypia. Mówię ci to jako przyszła psycholog. Rządzi wami pożądanie! Nawet nie zaprzeczaj!
  -Ta rozmowa nie ma sensu! Nie będziemy tak rozmawiać! Cześć.- i nie czekając na odpowiedź przyjaciółki nacisnęła czerwoną słuchawkę.
 Była strasznie zła. Jak ona śmiała jej tak powiedzieć. Była dorosła- ma prawo robić co i z kim chce. Przeanalizowała swoją relację z siatkarzem po czym warknęła tylko:
  -Nie przyznam tej małpie racji!
Wstała z łóżka i ruszyła na poszukiwania kuzyna. Znalazła go rozmawiającego przez komunikator ze swoją dziewczyną. Kiedy Piotrek spostrzegł w progu swojej sypialni dziewczynę, pożegnał Olę i obrócił się w jej stronę. 
  -Wiedziałem, że przyjdziesz.-uśmiechnął się i wskazał jej miejsce do siedzienia.
Wera oddychnęła z ulgą, ale czując na sobie spojrzenie właściciela mieszkania postanowiła opowiadzieć mu o kłótni z Megan. Nie komentował słów dziewczyny, tylko kiwa głową na znak zrozumienia.
  -A czego chcesz ode mnie?- zapytał po chwili ciszy.
Brunetka przełknęła ślinę i utkwiła swoje szmaragdowe oczy w telefonie kuzyna.
  -Daj mi numer Nikolay'a.- powiedziała lekko drżącym ale nie znoszącym sprzeciwu głosem.
Kilka chwil później studentka psychologii siedziała znów na łóżku. Wpatrywała się w dzięcięć cyfr, które zapisała w kontaktach. Nie była czy napisanie do chłopaka jest dobrym pomysłem. Nie chciała być nachalna. Nie chciała aby wziął ją za dziwną. Te emocje i odczucia nie były zupełnie do niej podobne. Zawsze była pewna siebie i nie interesowała ją opinia innych. Ale tym razem było inaczej. Bardzo zależało jej na opini młodego Bułgara. Westchnęła przeciągle i odblokowała telefon mówiąc pod nosem:
  -Raz się żyje!
Kilkukrotnie kleciła wiadomość do Penchev'a. Po wielu próbach zaakceptowała treść i trzęsącym się ze strachu palcem wcisnęła przycisk "wyślij".
Opadła na poduszki ponownie wspominając siatkarza. Te cudowne oczy patrzące na nią z tym cudownym błyskiem. Poderwała się gdy tylko usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.
 Od: Nikolay Penchev
 Treść: Oczywiście, że cię pamiętam :)  Takiej osoby nie da się zapomnieć.  Mam wyrzuty sumienia, że prawie cię  znokautowałem :( Może w ramach  zadośćuczynienia dasz się zaprosić na  kawę? Niko
Uśmiechnęła się delikatnie. Od razu wiedziała co mu odpisać.
 Do: Nikolay Penchev
 Treść: Na szczęście tylko "prawie" :D A  na kawę w tak zacnym towarzystwie  chętnie się wybiorę :D Może w  Radomiu? Weronika ;*
Nie czekając dłużej zabrała koszulę nocną i skierowała się do łazienki. Umyła ciało swoim żelem o zapachu czekolady i kilkadziesiąt minut później leżała już pod pachnącą proszkiem do prania kołdrą. Zabrała z szafki iPhona i zobaczyła cztery nowe wiadomości.
 Od: Meg
 Treść: Chyba trochę mnie poniosło.  Przepraszam. Odezwij się jak wrócisz.
  -Tylko trochę.-sarknęła pod nosem odczytując kolejnego sms'a.
 Od: Mamusia
 Treść: Słońce, Demon dostał już    paszport i czeka na właścicielkę!
Zaśmiała się i zaplanowała, że musi odwiedzić rodziców i zabrać od nich swojego dwuletniego dobermana. Demon- jej ukochany towarzysz, od teraz miał być z nią w USA.
 Od: Matthew <3
 Treść: Śpij dobrze i trzymaj za mnie  jutro kciuki myszko <3
Na śmierć zapomniała! Anderson miał jutro ważny mecz. Zganiła się w myślach, że nie wysłała motywującej wiadomości przyjacielowi. Szybko naskrobała odpowiedź, powtarząjąc aby jutro do niego zadzwonić. Ostatnia wiadomość była od Niko.
 Od: Nikolay Penchev
 Treść: Jedziesz z nami na play-offy?  Cudownie!! Kolejny powód aby dać z  siebie wszystko :D A teraz życzę ci  kolorowych snów <3
Rozczuliła się po przeczytaniu słów siatkarza. Z uśmiechem na ustach odłożyła telefon i odpłynęła w senny świat.


sobota, 4 kwietnia 2015

P- Piter, kocham cię normalnie!!

  -Samolot na trasie New York-Warszawa właśnie wylądował.- po lotnisku rozniósł się głos pani z okienka informacji.
W hali przylotów powoli zrobiło się tłoczno. Wszyscy czekali na swoich krewnych wracających do domów na zbliżające się święta. Ludzie pchali się aby nie przegapić swoich bliskich. Wśród nich był ponad dwumetrowy chłopak z brązowymi oczami o imieniu Piotrek. Blondyn skutecznie wykorzystywał swój ponad przeciętny wzrost aby nie przegapiać pojawienia się drobnej kobiety. Nagle poczuł lekkie szarpnięcie. Spojrzał w dół szukając źródła swojej dezorientacji. Jego oczom ukazał się może siedmioletni chłopiec, który poprosił go o autograf na trzymanej w rączce fotografi rzeszowskiego klubu. Piotr uklęknął obok chłopca i złożył na zdjęciu swój podpis. Był szczęśliwy i lekko zdziwiony, że jego klub ma kibiców również tutaj. Uradowany malec przytulił go i zniknął w tłumie. Zadowolony Nowakowski powrócił do przerwanej wcześniej czynności. Pełen skupienia i pogrążony w swoich myślach nie spostrzegł, że ktoś go przytulił. Obrócił się i zobaczył drobną osobę płci pięknej. Spojrzał w dół aby upewnić się w swoich przypuszczeniach. Falowane, brązowe włosy przyodziane czarnym, zamszowym kapeluszem.
  -Weronika! Nareszcie!- krzyknął uradowany oddając uścisk.
  -A kogo się spodziewałeś? Tęskniłeś?-zapytała puszczając chłopaka i podchodząc do swojej olbrzymiej, zielonej walizki na kółkach.- Mam dla ciebie prezent.
  -Nie trzeba było.-mruknął siatkarz choć wiedział, że z brunetką nie ma dyskusji. Widział w jej zielonych oczach radosne ogniki kiedy podawała mu podarunek. Szybko rozerwał ozdobny papier nie zwracając uwagi na śmiech dziewczyny. Otworzył czarne pudełeczko a jego brązowym oczom ukazał się srebrny breloczek w kształcie Mikasy z wyrytymi słowami, które dziewczyna kierowała do niego przed każdym meczem. "Skop im tyłki, MISTRZU!"- głosił bowiem napis na prezencie.
Chłopam zaśmiał się na jego widok perliście co poprawiło humor kobiecie.
  -Abyś zawsze o mnie pamiętał w tym Rzeszowie i pamiętał, że zawsze jestem z tobą mentalnie. A teraz ruszajmy bo padam z głodu.
Blondyn schował prezent do kurtki i zabiejąc walizkę dziewczyny i zaprowadził Weronikę do swojego samochodu. Zaabsorbowani rozmową ruszyli do Żyrardowa.

  -Przytyję przez te święta.- stwierdziła brunetka kiedy zbliżali się do domu.
  -Jedzenie babci Gieni to najlepsze co może cię spotkać.- zaśmiał się Piotrek na widok miny Weroniki.
  -Oj Piotrusiu schudłeś mi w tym Rzeszowie! Babcie włoży ci jeszcze kotlecika.- spróbowała naśladować starszą kobietę brunetka.
Oboje wybuchnęli śmiechem i ocierając łzy wyszli z samochodu. Jasny, dwupiętrowy dom należący do ich rodziny od lat, był oblegany na Bożenarodzenie przez wszystkich krewnych.
  -Będzie dobrze.- próbował pocieszyć zestresowaną kuzynkę gdy stali już przed drzwiami wejściowymi.
  -YOLO.-powiedziała i nacisnęła klamkę.
Już od progu została wyściskana i wycałowana przez babcię, wszystkie ciotki, wujków na rodzicach skończywszy. Najchętniej ulotniłaby się niezauważona do przygotowanego przez gospodynię pokoju. Jednak jej kochany kuzyn nie miał zamiaru pozostawić jej bez kolacji. Kilkanaście minut później wszyscy siedzieli już przy olbrzymi stole w centralnym punkcie jadalni.
  -Kochanie opowiadaj jak tam w Ameryce!-ciotka Magda, mama Piotrka a zarazem jej chrzestna od razu zaczęła przesłuchanie.
  -Stany jakie są każdy wie. Już się do nich przyzwyczaiłam. Studia ciężkie ale wiedziałam na co się piszę więc nie narzekam. Macie wszyscy pozdrowienia od Megan.- posłusznie poinformowała całą rodzinę o swoim życiu i zabrała się za posiłek.
Kilka godzin później siedziała w białym pokoju na piętrze skąd miała widok na rynek miasta. Wyciągnęła z walizki laptopa i włączyła komunikator. Od razu zauważyła zieloną kropkę obok znajomego zdjęcia. Z uśmiechem na twarzy rozpoczęła połączenie i chwilę później ujrzała rozczochraną twarz bruneta.
  -Hi baby.- głos chłopaka był głęboki i lekko zachrypnięty ale dziewczyna zaśmiała się na jego przywitanie.
  -A ty nie powinieneś spać?-zapytała po angielsku mrużąc gniewnie oczy.
  -Rosja nigdy nie śpi.- usłyszała w odpowiedzi.
  -Ty serio potrzebujesz psychologa Anderson!
Chłopak zaśmiał się i przeprosił ją na chwilę. Przymknęła oczy i zaśmiała się na wspomnienie o Amerykaninie. Wtem usłyszała skrzypienie drzwi.
  -Hej! Jak tam?- chłopak rzucił się na jej łóżku wlepiając swojego brązowe oczy w ekran komputera. -Z kim gadasz? O hej Matt!
Weronima wywróciła oczami i pozostawiła chłopaków samych w pokoju. Zawsze tak było, że gdy tylko wracała do Polski i dzwoniła do Andersona to pojawiał się jej kuzyn i tak ich rozmowa się kończyła. Zeszła na parter i skierowała się do salonu gdzie jej babcia właśnie kończyła dekorować choinkę.
  -Mogę ci w czymś pomóc?- zaoferowała się dziewczyna siadając na fotelu.
  -Moja złociutka już wszystko gotowe. Wyśpij się bo jutro Wigilia. Pójdziesz z Anią i Kacperkiem do kościoła?-babcia usiadła obok niej i przytuliła dziewczynę. -Albo wyślemy Piotrka! A gdzie on właściwie jest?
Przewróciła teatralnie oczami i spojrzała znacząco na siwą ubraną w miętowy sweterek kobietę, ta widząc jej minę zaśmiała się i nie drążyła tematu.

Następnego dnia Weronika wstała wcześnie. Godzina na jej telefonie wskazywała 06:02. Podeszła do szafy i wyciągnęła ubrania. I tak będzie musiała przebrać się przed kolacją, więc wzięła tylko ciemne legginsy oraz bordowy sweter, który dostała od babci na ubiegłoroczne święta. Umyta i ubrana weszła do kuchni gdzie ku swojej radości zastała tylko swoją chrzestną oraz Piotrka. Usiadła przy stole podbierając siatkarzowi tosta z jej ulubionym dżemem. Uśmiechnęła się do niego słodko i dopiła jego kawę. Choć byli kuzynostwem spędzali razem bardzo dużo czasu i świetnie się ze sobą dogadywali. Mieli podobne a często identyczne upodobania, które nie dziwiły tylko ich babci. Twierdziła ona, że ich ojcowie, którzy byli bliźniakami byli komplentnie inni, więc podobieństwo przeszło na nich.
  -Co tam u Matt'a?-zapytał Piotrek a Wera tylko spiorunowała go wzrokiem.
  -Ja nie wiem, ale ty na pewno.-warknęła przez zaciśnięte zęby.-Ciociu, mogę w czymś pomóc?
Mama Piotrka była szczupłą blondynką o brązowych oczach. Zawsze wiele ciepła okazywała chrześnicy oraz reszcie rodziny. Weronika świetnie się z nią dogadywała i to ona pierwsza dowiedziała się o jej stypendium za oceanem.
  -Wuja Tomek pewnie będzie potrzebował pomocy w czyszczeniu krzeseł. Chętna?
Brunetka pokiwała głową i ruszyła do zimowego ogrodu gdzie jak przypuszczała zastała wuja.

Kilka godzin później prasowała już sukienkę na wigilijną wieczerzę. Nie łatwo było jej znaleźć coś odpowiedniego ale w końcu zdecydowała się na bordową sukienkę z dekoldem w serek, rozszerzaną w pasie. Do tego czarne szpilki i lekki makijaż. Już miała wychodzić gdy usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowała telefon i od razu uśmiech rozjaśnił jej twarz.
  Od: Matthew <3
  Treść: Gwiazdko moja najjaśniejsza     ;* Wesołych Świąt <3
Uśmiechnęła się i szybko odpisała siatkarzowi, który spędza teraz samotne święta w Kazaniu. Było jej go szkoda. Jej rozmyślania przerwało pojawienie się w drzwiach syna jej ciotki, ośmioletniego Kacpra. Zeszła na dół i zasiadła przy suto zastawionym stole. Po życzeniach złożonych przez babcię oraz przełamaniu się opłatkiem przyszedł czas na tak wyczekiwane przez wszystkich, prezenty! W tym roku za elfa robił dwumetrowy blondyn. Wera zaśmiała się na widok Pitera w zielonej czapce. Żałowała, że nie zabrała z pokoju telefonu. Wtem usłyszała jak elf-Piotr wymawia jej imię. Dostała już kilka prezentów jednak teraz jej kuzyn szczerzył się jak szalony. Bez zastanowienia rozerwała papier w renifery i otworzyła pudełko. Na czerwonym zamszu leżał karnet na mecze Asseco Resovii Rzeszów w play-offach. Uradowana Kilimowicz zaczęła krzyczeć i skakać z radości. Tuliła wszystkich po kolei aby następnie rzucić się na Piotrka.
  -Piter, kocham cię normalnie!- przytuliła kuzyna ze łzami w oczach.
Kochała siatkówkę i kochała klub, w którym grał jej Piotruś.
  -Tylko mi nie zniszcz reputacji.-zaśmiał się pomysłodawca prezentu.
  -Ja ją ci mogę co najwyżej odbudować.-posłała mu całusa siadając ponownie na kanapie.

Od autorki, czyli narzekania Nicol:
Ja serio chyba jestem stuknięta! I wcale nie potwierdzam tego na prośbę mojego lekarza. Przybywam do Was z nowym opowiadaniem, które miałam zacząć dopiero po Zdradzie. Oczywiście nie wytrzymałam. Ale dzięki temu macie Matt'a oraz Niko. Końcówka jeszcze nie napisana, więc do Was należy wybór z kim ostatecznie będzie Wera! ANKIETA!!! Blog cały czas w budowie! Oczywiście ja wezmę Wasze głosy pod uwagę. Ale ten kto wie to mam swoją wizję, któren nie jestem pewna. Ale słowem zakończenia: Komentujcie, bo to wiele dla mnie znaczy <3
P.S. Dedykacja dla poznanej całe 4 godziny temu dziewczyny :) Spektakularna końcówka xD Kalka, wiesz o co chodzi xD Ale jeszcze nie wybrałam :(
Także ten,
Całuski i Alleluja ;*
(Niko)lette