Strony

środa, 15 lipca 2015

Ś- Śliczna z ciebie panna młoda!

WAŻNE POD ROZDZIAŁEM
Przed lustrem stała ubrana w suknię ślubną Weronika. Jej falowane włosy zostały skręcone w loki i spięte lekko z tyłu głowy. Na szczycie lśnił diadem z długim do ziemii welonem. Atłasowa suknia ślubna o kroju syrenki opinała jej szczupłe ciało. W ręce dierżyła bukiet żółtych tulipanów- tylko jeden mężczyzna wiedział, że je uwielbia. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze a do jej oczy napłynęły łzy. Za godzinę ma wyjść za mąż a ona myśli o innym. To niedorzeczne. Jej mama zapięła na jej smukłej szyi złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie literki "M".
-Śliczna panna młoda! Moja mała córeczka wychodzi za mąż!- otarła matce łzę a sama uśmiechnęła się delikatnie.
Wreszcie zrozumiała dlaczego zgodziła się przyjąć jego oświadczyny. Z nim miała stabilizację. On gwarantował jej wszystko co potrzebowała. Wszystko co wymarzyła dla niej mama.
-Mamo, mogę zostać chwilę sama?-zapytała starając się oszukać samą siebie, że dobrze postąpiła.
-Oczywiście kochanie.-kobieta zostawiła ją samą.
Teraz nie musiała już przed nikim udawać. Pojedyńcza, słona łza płynęła po jej policzku. Popatrzyła na dziesięć żółtych tupilanów przewiązanych białą wstążką.
-Oh, Niko!-szepnęła ścierając łzę.
Młody Bułgar na zawsze będzie zajmował ważne miejsce w jej sercu.
Mimo wszystko dalej go kochała- bo przy nim po raz pierwszy poczuła co to miłość. Stop! Jej miłością jest stojący w kościele Anderson. Tak, na pewno.
-Nie oszukuj siebie.-szepnęła jej podświadomość.
Usłyszała pukanie do drzwi a po chwili w pomieszczeniu pojawił się Nowakowski.
-Trzymasz się?-zapytał podchodząc bliżej.
Przytaknęła delikatnie głową patrząc w oczy siatkarza. Wykorzystała swoje wszystkie siły do wygięcia ust w coś przypominającego uśmiech.
-Już czas. Musimy iść.- Piotrek przytulił ją i zaoferował swoje ramię, które przyjęła.
Była strasznie zdenerwowana. Już za kilka godzin będzie zupełnie inną osobą. Żoną. Nie wiedziała dokładnie czy bała się nowej roli czy może jeszcze nie zgaszonego uczucia do innego. Ale podjęła decyzję. Kochała Matt'a, inaczej niż Nikolay'a ale kochała. Stanęli z Piotrem przed kościołem. Wszysycy goście byli już w środku, przed nim stała tylko jedna osoba.
-Megan!-przywitała przyjaciółkę.-Czemu nie weszłaś?
Szatynka pokręciła głową i spojrzała z bólem w oczach na Weronikę.
-Nie chce patrzeć jak niszczysz sobie życie!
-O co ci chodzi?! Kocham Matt'a.- powiedziała dziwiąc się sobie jak łatwo przyszły jej te słowa.
-Wera, zrozum! Miłość to nie pożądanie! Miłość to coś więcej. Ale skoro twierdzisz, że go kochasz to wszystkiego dobregl na nowej drodze życia. Rób co chcesz! Ale teraz możesz jeszcze zrezygnować.
-Pleciesz głupoty!- krzynęła ze łzami w oczach panna młoda i odwróciła się na pięcie.-Piotr, idziemy.
Usłyszała słowa psalmu.
 Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, 
lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. 
Przyknęła oczy czując zbierające się pod powiekami łzy. Ścisnęła mocniej bukiet tulipanów. Jak na zawołanie przed jej oczami pojawiły się wspaniałe, brązowe oczy Niko patrzące na nią z miłością po ich wspólnej nocy. Przełknęła ślinę. Nadszedł czas przysięgi.
-Ja, Matthew biorę sobie ciebię Weroniko za żoną i ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Przyjmij tę obrączkę na znam mojej miłości i wierności.-mówił siatkarz patrząc jej w oczy.
Miała ochotę się rozpłakać. Od kilku miesięcy gromadziła w sobie wszelkie emocje. Nie miała sumienia dalej ich ukrywać.
-Teraz ty.- usłyszała głos księdza a przed jej ustami pojawił się mikrofon.
Spojrzała w pełne miłości oczy Matthew, zapłakaną mamę oraz dumnego ojca. Babcia patrzyła na nią ze smutnym uśmiechem. Ona wiedziała o wszystkim. Obok niej, z podobnym wyrazem twarzy stał Piotrek z Olą. Ponownie spojrzała na swojego narzeczonego i szepnęła do mikrofonu.
-Przepraszam, Matt...Ja nie mogę.- ruszyła do drzwi wejściowych pozostawiając osłupioną rodzinę w drewnianym kościele. Zbiegając po schodach zachaczyła o coś i jej łańczuszek poleciał na ziemię. Czym prędzej zebrała go z ziemii i oceniła straty. Z literki "M" odpadła jedna nóżka tworząc pierwszą literę imienia pewnego Bułgara. Zaśmiała się przez łzy chowając zawieszkę.
Stanęła na chodniku wyczekując jakiegoś samochodu.
-Kierunek Podpromie?- usłyszała pytanie z amerykańskim akcentem.
Odwróciła głowę i ujrzała uśmiechniętą Megan.
-Meg, ja przepraszam.
-Cichutko. Mnie nie przepraszaj tylko módl się aby on ci wybaczył.-powiedziała odpalając silnik.
Kilka godzin później dotarły do Rzeszowa. Zegar wskazywał godzinę 21.00. Wybiegła i skierowała się w stonę hali. Ochroniarz chciał ją zatrzymać jednak widząc jen stan wpuścił ją na halę. Wbiegła w chwilo gdy siatkarze kończyli trening.
-Nikolay!- krzyknęła, jednak chłopak jej nie usłyszał.
Zrezygnowana wyszła z obiektu i usiadła na ławce. Chłodne powietrze owiewało jej twarz, a łzy rozmazywały staranny makijaż.
-Weronika?!
Uniosła głowę a jej zielone oczy skrzyżowały się z brązowymi.
-Niko! Ja przepraszam!- po raz kolejny wybuchnęła płaczem.
-Teraz to nic nie zmieni. Szczęścia na nowej  drodze życia.- powiedział a dziewczynę zabolał chłód jego głosu.
-Penvhev, ja cię kocham do cholery!- wykrzyczała choć stał tuż obok.- Popełniłam błąd ale nikt nie jest idealny.
-Jak mam ci uwierzyć po tym wszystkim?!- chłopak podobnie jak ona walczył z łzami.
-Nie wybiegłabym z kościoła pełnegp gości i nie jechałabym w tej sukni pięć godzin gdyby cię nie kochała. Jestem idiotką, bo myślałam, że mi wybaczysz!- spojrzała w jego oczy przepełnione bólem.
Jej serce krwawiło. Zraniła ich obu. Czuła się jak bezużyteczny śmieć. Zniszczyła im życie. A wszystko przez te cholerne emocje. Pożądanie i miłość.
-To chyba ja też jestem idiotą, bo wybaczyłem ci już dawno.- podniósł jej brodę do góry aby spojrzała mu w oczy.- Kocham cię. Rozumiesz? I nigdy nie przestanę.- powiedział i pocałował ją namiętnie.
___
Zawaliłam! To wszystko nie miało tak wyglądać, ale stało się ;c Nie chce zawieszać tego bloga, tylko zakończyć. Jeśli macie wyobraźnię wszystko sobie wymyślicie. Ale straciłam wenę dla tej historii. Prezentuję Wam ostatni rozdział przed epilogiem. Przepraszam.
Lette

3 komentarze:

  1. Wielkie WOW O.o
    Ucieczka z przed ołtarza była tak jak mówiłaś ^^
    Mam nadzieje, że z Niko będzie szczęśliwa i nic ich już nie rozdzieli :) Ja tam kocham obu siatkarzy i nie wiem, którego na jej miejscu bym wybrała :D Tak, tak! Kaśka ich kocha nawet ich osobiście nie znajdąc! Okay! :P Pomińmy moją głupotę ^^ Genialne to *.*
    I nic Kochana nie zawaliłaś ;* Jest pięknie i cudownie *,*
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacja ;3
    Nie wierzę w to co widzę... w sumie to dobrze, że nie wyszła za faceta, którego nie kocha, ale z drugiej strony dała Mu nadzieję, raniła Go i to zapewne cholernie, choć Ich (przynajmniej ze strony dziewczyny) nie łączyło prawdziwe uczucie, lecz pożądanie. Mam nadzieję, ze Matt kiedyś wybaczy Werce, a moja podświadomość krzyczy że On jeszcze będzie z Megan xD
    Weronika będzie szczęśliwa z Nico ^^
    O nieee!!! Nie kończ, plissskaaa ^^ ;3

    Zapraszam na nowy rozdział i mam nadzieję, że mnie za niego nie zabijesz xD ;3
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz.